Na Wyspach żyje rekordowa liczba imigrantów. Już w tym roku może ich być 8 mln
Ośrodek zajmujący się obserwacją zjawiska migracji zauważa, że z roku na rok powiększa się liczba imigrantów żyjących w Zjednoczonym Królestwie.
Dziennik „The Guardian” podaje, iż w tym roku liczba obywateli Unii Europejskiej, którzy zdecydowali się na rozpoczęcie nowego życia na Wyspach, może być jeszcze większa niż w 2005 r. Wówczas w ciągu jednego roku do kraju przybyło 320 tysięcy Europejczyków, głównie z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polski.
Dane z ostatniego kwartału wskazują, że liczba nowych przybyszów sięgnęła 318 tysięcy, w związku z czym – przewidują badacze – do końca roku może wynieść więcej niż ustanowiony 10 lat temu rekord.
Brytyjski dziennik "The Independent" podkreśla ponadto, iż szacunki ośrodka nie uwzględniają liczby nielegalnych imigrantów, którzy także coraz chętniej przybywają do kraju.
Ośrodek zauważa, że od 2005 roku znacząco powiększyła się ponadto grupa osób, która przez wiele lat mieszka w Wielkiej Brytanii, nie starając się przy tym o brytyjskie obywatelstwo.
W 2013 roku z 7,8 mln urodzonych za granicą obcokrajowców, 4,9 mln nie posiadało brytyjskiego paszportu. Polacy stanowili najliczniejszą grupę – 726 tysięcy naszych rodaków miało wówczas jedynie polskie obywatelstwo.
„Imigracja przynosi zarówno korzyści, jak i szkody. W aspekcie gospodarczym czy społecznym dotyka mieszkańców danego kraju na różne sposoby i nie można jednoznacznie stwierdzić, jaka jest właściwa liczba imigrantów, którzy mogą się osiedlić” - wyjaśniają autorzy raportu.
Brytyjski dziennik zwraca uwagę, że tego typu sytuacja ma miejsce na Wyspach – podczas gdy premier David Cameron nawołuje do ograniczenia liczby cudzoziemców, rząd Szkocji dąży do zwiększenia populacji, argumentując, iż tereny wiejskie i nadmorskie nie poradzą sobie bez dodatkowej liczby osób.
Sondaże pokazują, że imigracja jest obecnie największym zmartwieniem Brytyjczyków. Połowa rdzennych mieszkańców kraju uważa napływ cudzoziemców za problem większy niż kryzys w publicznej służbie zdrowia czy perturbacje gospodarcze.