Londyn: Pasażerowie bez litości dla motorniczych i taksówkarzy
W Londynie użyto przemocy wobec 29 679 pracowników tzw. "pierwszej linii frontu". Taksówkarze i motorniczy byli kopani, bici, popychani, drapani i zastraszani podczas swojej pracy.
Ofiarą nieobliczalnych mieszkańców Londynu i turystów padło 4 017 pracowników pogotowia ratunkowego (London Ambulance Service), 7 435 osób zatrudnionych w londyńskim metrze i 3 719 - w brytyjskiej kolei.
Każdego dnia przemoc fizyczna jest stosowana wobec co najmniej pięciu kierowców miejskich autobusów, a napady na pracowników pogotowia tylko w zeszłym roku wzrosły o 23 proc.
Kierowca jednej z czarnych londyńskich taksówek miał złamaną nogę i spędził w szpitalu 10 dni po tym, jak pobiła go para pijanych Anglików. 50-letni Graham Brinkhurst z Eltham w lutym zabrał pasażerów z Camden High Street. Para zaczęła obrzucać go wyzwiskami, posądzając o celowe wybranie dłuższej drogi. Mężczyzna postanowił wysadzić niezadowolonych klientów i zasugerował zatrzymanie innej taksówki.
"Popełniłem błąd wysiadając z samochodu i otwierając drzwi tej parze" - opowiadał pechowy kierowca dziennikarzom "Evening Standard". "Mężczyzna najpierw bardzo mocno mnie pchnął, upadłem na krawężnik, zwijałem się z bólu, a para sobie spokojnie odeszła" - wyjaśnił kierowca. "Byłem wstrząśnięty tym zdarzeniem, nie pracowałem przez trzy miesiące i straciłem jakieś 7 tys. funtów" - dodał 50-letni Graham.
Z danych policji wynika, że 480 londyńskich kierowców tzw. mini-cabów zostało napadniętych w ciagu ostatnich trzech lat. The National Private Hire Association podało również, że 65 pracowników prywatnych przewoźników było zamordowanych w ciągu ostatnich 20 lat. Zabójstw dokonano przy użyciu kijów bejsbolowych, młotków czy podpalenia.