Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Kubot: To był fantastyczny sezon, ale mamy z Melo jeszcze wiele do poprawienia

Kubot: To był fantastyczny sezon, ale mamy z Melo jeszcze wiele do poprawienia
Łukasz Kubot odebrał pamiątkową paterę za tegoroczne sukcesy. (Fot. Facebook/ Łukasz Kubot)
Łukasz Kubot przyznał, że on i jego partner Marcelo Melo mają za sobą fantastyczny sezon, ale nie brakuje mu samokrytyki. 'Mamy jeszcze wiele do poprawienia' - zaznaczył tenisista. On i Brazylijczyk wygrali m.in. Wimbledon i stanowią obecnie najlepszy debel świata.
Reklama
Reklama

Kubot i Melo w tym roku triumfowali wspólnie w sześciu turniejach, w tym - przez wielu uznawanym za najbardziej prestiżowy z wielkoszlemowych imprez - Wimbledonie. Efektem sukcesów było pierwsze miejsce w deblowym rankingu ATP. Pytany o cele i plany na kolejny rok Polak przyznał, że po takim sezonie jak miniony można się zastanawiać, czego chcieć więcej.

"Życie nauczyło mnie jednak, że nie ma nic starszego niż wczorajszy sukces. Mamy swoje plany, ale nie jestem już najmłodszy, Marcelo też. Dlatego chciałbym sobie życzyć, żebyśmy obaj zagrali kolejny sezon od pierwszego do ostatniego turnieju. Zobaczymy, jakie będą wyniki. Mamy jeszcze wiele elementów do poprawienia. Jeśli wciąż będziemy głodni sukcesów i będziemy chcieli poprawiać wciąż swoją grę, to przed nami mogą być kolejne sukcesy" - podsumował na spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie 35-letni zawodnik.

Znany w środowisku tenisowym z wielkiej pracowitości lubinianin był w poniedziałek w dobrym humorze. Na pytanie, czego nauczył się od Melo, odparł, że Brazylijczyk pytał go nieraz, czy zna słowo "relaks" i ostatnio sprawdzał, czy Polak już zapoznał się ze znaczeniem tego terminu.

"Obecnie potrzebujemy odpocząć od siebie trochę z Marcelo. Przebywaliśmy razem 3/4 roku. Każdy z nas musi teraz naładować baterie. Spotkamy się już przed pierwszym turniejem w Australii. Najpierw zagramy w Sydney, a potem w Australian Open" - wyliczał.

Jeden z dziennikarzy był ciekaw, czy Kubot ma poczucie, że sukcesy z ostatnich miesięcy były najlepszym i przełomowym momentem w jego życiu.

"Takim momentem to była chwila moich narodzin. Pod kątem tenisowym miniony sezon był pełen niesamowitych momentów, które były wynagrodzeniem wszystkich poświęceń" - podkreślił Kubot.

Zapewnił, że póki chce trenować, czerpie radość z gry i na rywalizację na wysokim poziomie pozwala mu organizm, to nie zamierza kończyć kariery. Gdy to jednak nastąpi, to chciałby przekazać swoją wiedzę i doświadczenie młodszemu pokoleniu miłośników tenisa.

Wczoraj odebrał  z rąk podsekretarza stanu w ministerstwie sportu Jana Widery pamiątkową paterę za tegoroczne sukcesy. "Zapisał się pan złotymi zgłoskami w historii polskiego tenisa" - ocenił Widera.

W spotkaniu brał udział także Dawid Celt, który od przyszłego roku będzie kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Federacji.

"Moja wizja jest bardzo prosta. Myślę długofalowo. Chcę stworzyć coś, co będzie działało nie tylko teraz, ale za dwa-trzy lata. Będziemy chcieli stworzyć wraz z resztą sztabu taką atmosferę, by zawodniczki mogły zagrać swój najlepszy tenis. Wynikowo zawsze stąpam twardo po ziemi i nie chcę deklarować, że awansujemy do Grupy Światowej ponownie lub że ją wygramy" - zastrzegł sparingpartner Agnieszki Radwańskiej, a prywatnie jej mąż.

Przedstawiciele mediów spytali go, czy wybór jego osoby na kapitana oznacza, że krakowianka wróci do występów w Pucharze Federacji. I od czego to ewentualnie zależy.

"Zależy od tego, czy zupa będzie przygotowana i czy będzie zrobiona dobra kolacja, a mówiąc poważnie, to moja osoba nie ma tu znaczenia. Chciałbym zaznaczy, że Agnieszka przez siedem, osiem lat wykonała kawał dobrej roboty. Ciężar za wyniki reprezentacji spoczywał głównie na jej barkach. Ale nic nie trwa wiecznie. Agnieszka jest coraz starszą i coraz bardziej wyeksploatowaną zawodniczką. W takim turnieju jak ten, który czeka w lutym naszą reprezentację w Tallinnie, gdzie jest możliwość zagrania sześciu do ośmiu meczów w ciągu kilku dni, mógłby być dla niej zabójczy. Agnieszka nigdy nie powiedziała reprezentacji nie. Jeśli pojawi się racjonalna możliwość, by zagrała, to na pewno chętnie pomoże kadrze. Powtarzam jednak od jakiegoś czasu, że trzeba myśleć o tym, by budować reprezentację w oparciu o inne tenisistki" - argumentował.

Celt przyznał, że kilka zawodniczek stanowić powinno trzon prowadzonej przez niego drużyny biało-czerwonych. W tym gronie wymienił m.in. Magdę Linette, Magdalenę Fręch, Paulę Kanię, deblistkę Alicję Rosolską. Wspomniał też o swojej żonie i jej młodszej siostrze Urszuli, która pracuje obecnie nad powrotem do formy po kłopotach zdrowotnych, z którymi się długo zmagała. Kapitan Polek zaznaczył też, że będzie się uważnie przyglądał wyróżniającym się zawodniczkom młodszego pokolenia - Idze Świątek i Mai Chwalińskiej.

Prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński nazwał Celta "Adamem Nawałką polskiego tenisa". Szef federacji opowiadał też o bieżącej kondycji finansowej tej organizacji, której przewodzi od maja. Przypomniał, że wówczas PZT był w trudnej sytuacji.

"Stał nad przepaścią. W piątek mieliśmy ostatni zarząd i mogę powiedzieć, że już jesteśmy na plusie" - poinformował. 

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama