Koszmar Brytyjki: Odebrano jej paszport i "uwięziono" w Afryce
Brytyjka Jean Gander została uwięziona w Zambii przez biurokratyczny koszmar. Nie może wyrobić brytyjskiego paszportu i wrócić do domu w Londynie. Urzędnicy w Afryce traktują ją jak oszustkę posługującą się fałszywymi dokumentami.
Reklama
Reklama
To miał być typowy urlop, który przedłużył się o prawie półtora roku. 47-letnia Jean Gander poleciała z dwójką dzieci do Zambii - kraju, w którym się urodziła, aby odwiedzić rodzinę. Od tego czasu minęło 15 miesięcy, a kobieta nadal jest w Afryce, uwięziona przez brytyjską biurokrację.
Ojcem Jean jest Brytyjczyk, a matką - Zambijka. Swój pierwszy brytyjski paszport otrzymała w 1992 roku, kiedy wyjechała do Wielkiej Brytanii na studia. Siedem lat później na Wyspach poznała swojego męża - pochodzącego ze Szwajcarii Franka Neumanna.
Para zamieszkała razem, potem pobrała się i dochowała dwójki dzieci. Jean zaczęła pracę w domu towarowym Harrods i przeniosła się z rodziną do domu przy Russell Square.
47-latka wyjechała do Zambii w styczniu ubiegłego roku. Na miejscu okazało się, że jej siostra zachorowała na chorobę nowotworową, dlatego Brytyjka postanowiła w Afryce zostać dłużej niż planowała. Podjęła też brzemienną w skutkach decyzję - złożyła wniosek o przedłużenie paszportu.
Kobieta nie ma aktu urodzenia, musiała więc przedstawić zaświadczenie z chrztu, na którym widniało afrykańskie nazwisko Christine Chibwe Chenda. Nie stanowiło to nigdy problemu w biurze paszportowym w Londynie, jednak w zambijskiej Victorii zaczęto ją podejrzewać o posługiwanie się skradzionym paszportem.
Paszport skonfiskowano i uznano, że dokument jest własnością królowej. Nie pomogło nawet nowe zaświadczenie z chrztu z brytyjskim nazwiskiem. Brytyjkę poproszono o szereg dokumentów - od paszportów rodziców po zaświadczenia ze szkoły.
Kiedy odwołała się do regionalnego biura w Pretorii, na negatywną odpowiedź musiała czekać pół roku. Urzędnicy nie mogli doszukać się też więzów krwi między kobietą a jej rodzicami.
Brytyjka poprosiła o pomoc posła z Partii Pracy Franka Dobsona z Camden w Londynie. Polityk napisał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jednak stamtąd przyszła jedynie prośba o jeszcze więcej zaświadczeń i dokumentów. "Przedstawiłam opłaty za council tax, odprowadzanie podatków, wszystko, o czym można tylko pomyśleć" - wyjaśnia Jean Gander, cytowana przez portal Yahoo.
Jej mąż próbował wyrobić Jean szwajcarski paszport. Mógł to jednak zrobić tylko mieszkając ze swoją żoną - a to nie było możliwe, bo kobieta utknęła w Afryce. Teraz mężczyzna usiłuje ściągnąć swoją najbliższą rodzinę do Europy. Kiedy to się uda, kobieta wznowi wniosek o brytyjski paszport.
"Zostaliśmy bez pomocy, brytyjski rząd nie chce nam pomóc. Mieszkam w Zambii z krewnymi, ale moja rodzina to mój mąż i dzieci. Wszystko, co należy do mnie, jest w Wielkiej Brytanii. Mój mąż jest w Londynie, moje rzeczy, mój dom, moja praca. Wszystko" - żali się Brytyjka.
Jean Gander z dziećmi wciąż przebywa w Afryce, a jej mąż -w Wielkiej Brytanii.
Ojcem Jean jest Brytyjczyk, a matką - Zambijka. Swój pierwszy brytyjski paszport otrzymała w 1992 roku, kiedy wyjechała do Wielkiej Brytanii na studia. Siedem lat później na Wyspach poznała swojego męża - pochodzącego ze Szwajcarii Franka Neumanna.
Para zamieszkała razem, potem pobrała się i dochowała dwójki dzieci. Jean zaczęła pracę w domu towarowym Harrods i przeniosła się z rodziną do domu przy Russell Square.
47-latka wyjechała do Zambii w styczniu ubiegłego roku. Na miejscu okazało się, że jej siostra zachorowała na chorobę nowotworową, dlatego Brytyjka postanowiła w Afryce zostać dłużej niż planowała. Podjęła też brzemienną w skutkach decyzję - złożyła wniosek o przedłużenie paszportu.
Kobieta nie ma aktu urodzenia, musiała więc przedstawić zaświadczenie z chrztu, na którym widniało afrykańskie nazwisko Christine Chibwe Chenda. Nie stanowiło to nigdy problemu w biurze paszportowym w Londynie, jednak w zambijskiej Victorii zaczęto ją podejrzewać o posługiwanie się skradzionym paszportem.
Paszport skonfiskowano i uznano, że dokument jest własnością królowej. Nie pomogło nawet nowe zaświadczenie z chrztu z brytyjskim nazwiskiem. Brytyjkę poproszono o szereg dokumentów - od paszportów rodziców po zaświadczenia ze szkoły.
Kiedy odwołała się do regionalnego biura w Pretorii, na negatywną odpowiedź musiała czekać pół roku. Urzędnicy nie mogli doszukać się też więzów krwi między kobietą a jej rodzicami.
Brytyjka poprosiła o pomoc posła z Partii Pracy Franka Dobsona z Camden w Londynie. Polityk napisał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jednak stamtąd przyszła jedynie prośba o jeszcze więcej zaświadczeń i dokumentów. "Przedstawiłam opłaty za council tax, odprowadzanie podatków, wszystko, o czym można tylko pomyśleć" - wyjaśnia Jean Gander, cytowana przez portal Yahoo.
Jej mąż próbował wyrobić Jean szwajcarski paszport. Mógł to jednak zrobić tylko mieszkając ze swoją żoną - a to nie było możliwe, bo kobieta utknęła w Afryce. Teraz mężczyzna usiłuje ściągnąć swoją najbliższą rodzinę do Europy. Kiedy to się uda, kobieta wznowi wniosek o brytyjski paszport.
"Zostaliśmy bez pomocy, brytyjski rząd nie chce nam pomóc. Mieszkam w Zambii z krewnymi, ale moja rodzina to mój mąż i dzieci. Wszystko, co należy do mnie, jest w Wielkiej Brytanii. Mój mąż jest w Londynie, moje rzeczy, mój dom, moja praca. Wszystko" - żali się Brytyjka.
Jean Gander z dziećmi wciąż przebywa w Afryce, a jej mąż -w Wielkiej Brytanii.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama