Kierowcy IKEI żyją w ciężarówkach. "Czuję się jak więzień"
Chodzi o szoferów zatrudnianych przez firmy przewozowe z Europy Wschodniej. Niektórzy otrzymują mniej niż 3 funty na godzinę, dlatego nie są w stanie opłacić noclegów w kraju, w którym pracują.
"Spędzamy mnóstwo czasu, parkując w przydrożnych zatoczkach, bez toalet, pryszniców czy innych wygód. Dostaję za tę pracę trochę więcej, niż mógłbym zarobić w Polsce, ale to nie jest dobre życie. Robię to dla mojej rodziny" - wyznaje Polak, spotkany przez reporterów na postoju w brytyjskim Lincolnshire. Mężczyzna wolał pozostać anonimowy.
Zgodnie z przepisami unijnymi, kierowcy pracujący czasowo z dala od domu powinni mieć zagwarantowane prawo do pensji i warunków zatrudnienia państwa, na którego terenie wykonują swoje zadania. Firmy wykorzystują jednak luki w przepisach.
Najlepszym tego przykładem jest rumuński kierowca Emilian, zatrudniony przez Bring - słowackiego podwykonawcę norweskiej firmy. Rozwożąc towary po Europie Zachodniej, miesięcznie zarabia około £420. Tymczasem ostatnio pracował głównie w Danii, gdzie szoferzy otrzymują około £1 900.
Mężczyzna spędza do czterech miesięcy nocując, jedząc i piorąc w swoim wozie. Sypia w śpiworze rozłożonym na przyczepie.
Mimo że zgodnie z unijnym prawem kierowca ma obowiązek odpoczywać 45 godzin tygodniowo poza pojazdem, to Emiliana zwyczajnie na to nie stać. Dziennie na wydatki otrzymuje 45 euro, co nie wystarcza na hotel i wyżywienie. "Czuję się jak więzień; jak ptak zamknięty w klatce. To nie jest dobre dla kierowców ani bezpieczne dla innych ludzi na drogach. Może dojść do wypadku" - ostrzega.
Słowacki pracodawca stwierdził, że Emilian jest odpowiedzialny za swój odpoczynek w czasie przerw i że może wrócić do kraju, kiedy tylko chce.
Przeciwko niektórym podwykonawcom Ikei zostały właśnie podjęte postępowania karne. W ubiegłym miesiącu sąd ukarał holenderską firmę Brinkman, która dostarcza do Ikei kwiaty, za niewypłacanie kierowcom duńskich pensji.