Imigranci z Europy Wschodniej przejęli angielskie miasto. "Nie czujemy potrzeby integracji"
"Muszę teraz handlować z nimi" - mówi jeden ze sprzedających na lokalnym targu Brytyjczyków, który pragnie zachować anonimowość. Mężczyzna wyraźnie dokonuje podziału na "my" i "oni".
Oficjalne statystyki pokazują, że co szósty mieszkaniec miasta przyjechał tutaj z Europy Wschodniej - głównie Litwy, Łotwy i Rumunii. W Bostonie mieszka także wielu Polaków. Na pierwszy rzut oka miasto wygląda jak każda inna brytyjska miejscowość, ale wystarczy wieczorem udać się do pubu, aby zobaczyć ludzi oglądających litewską piłkę nożną, pijących litewskie piwo i mówiących po litewsku. Ponieważ wszyscy imigranci mieszkają we własnych skupiskach, nikt z nich nie widzi potrzeby integracji - ich małe społeczności stały się samowystarczalne. Ponad połowa wszystkich sklepów w mieście to sklepy ze wschodnioeuropejską żywnością.
Emil Koval, 39-latek z Wilna opowiada w rozmowie z "The Sun": "Kochamy tu być. To jak życie na Litwie". Mężczyzna wraz z żoną pracuje w jednej ze znajdujących się w okolicy fabryk. Mieszkają we własnym domu przy Orchard Street - na 46 budynków na tej ulicy, 40 zamieszkują imigranci.
"Szanuję brytyjską kulturę, ale trudno jej tu zaznać, wszystko jest takie jak w domu. Jestem tu z siostrami - myślę o sprowadzeniu jeszcze mamy. Moja żona myśli też o wzięciu swojej" - dodaje mężczyzna.