Floryda na celowniku "atomowego huraganu". Irma znowu nabrała mocy
Gubernator stanu Floryda Rick Scott rozwiał wczoraj jakiekolwiek nadzieje, że huragan Irma, najgroźniejszy huragan na Atlantyku w historii gromadzenia takich danych, ominie Florydę. "Floryda - ostrzegł Scott - jest na celowniku atomowego huraganu".
Zdaniem synoptyków z amerykańskiego Krajowego Centrum ds. Huraganów (NHC), po spustoszeniu w środę i w czwartek wielu wysp karaibskich, gdzie zginęły co najmniej 24 osoby, huragan uderzy prawdopodobnie w niedzielę, może wcześniej, w sobotę późnym wieczorem czasu lokalnego, w wybrzeża Florydy.
Meteorolodzy z NHC nie są w stanie sprecyzować, kiedy dokładnie i w którym punkcie Irma uderzy w wybrzeża Florydy, jednak są niemal pewni, że da o sobie znać nie tylko na całej Florydzie, ale także swoim niszczycielskim zasięgiem obejmie część stanów Georgia i Karolina Południowa.
W drodze na Florydę huragan Irma nieco osłabł i prędkość wiatru sięga "do tylko" ok. 250 km na godzinę. Został także "zdegradowany" na skali Saffira - Simpsona z huraganu najwyższej 5 kategorii do huraganu kategorii 4. Jednak w ostatnich godzinach Irma ponownie zyskała na sile i znowu jest huraganem 5, najwyższej kategorii.
"Irma jest monstrualnym, katastrofalnym sztormem, jakiego ten stan jeszcze nie widział" - powiedział gubernator.
Scott od środy powtarza mieszkańcom Florydy, a szczególnie sześciu milionom mieszkańców Miami i przyległych obszarów, jedną radę: "Zostawcie dom, zabezpieczcie dobytek i wyjeżdżajcie jak najdalej od wybrzeży. Czasu pozostało niewiele".
Największym zagrożeniem, jak ostrzegają władze lokalne i federalne koordynujące ewakuację mieszkańców z zagrożonych atakiem huraganu Irma terenów, jest przewidywany gwałtowny wzrost poziomu wód Zatoki Meksykańskiej i Atlantyku. Z tego niebezpieczeństwa doskonale zdaje sobie sprawę Robert Meyer, adwokat mieszkający w Miami od 30 lat, który w 1992 roku przeżył huragan Andrew.
"Miami i jego okolice znajdują się na poziomie Atlantyku bądź w depresji, poniżej jego poziomu. Kiedy jest przypływ woda zalewa domy nawet w słoneczne dni" - powiedział Robert Meyer.
Cała autostrada I-95, "tętnica" wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, przebiegająca od Miami do granicy z Kanadą, zmieniła się wczoraj w jednokierunkową drogę wiodącą na północ, a właściwie, jak zauważył Meyer, "w gigantyczny sznur samochodów pełzających na północ z prędkością nie większą niż 20 km na godzinę".
"Wcześniej próbowałem polecieć do Nowego Jorku i schronić się u znajomych, ale wszystkie miejsca, najtańsze za 2,5 tys. USD - 5 razy więcej niż normalnie, już we wtorek były wykupione" - dodał Meyer.
Odlecieć z Florydy udało się Kamilli Dworskiej - szefowej polonijnej stacji radiowej Polskie Radio 1030 AM w Chicago - którą obowiązkowa ewakuacja zastała w West Palm Beach na Florydzie blisko luksusowej rezydencji prezydenta Donalda Trumpa w Mar-a-Lago, zwanej także "Zimowym Białym Domem".
"Udało mi się odlecieć z Florydy tylko dlatego, że i tak kończyły mi się wakacje i miałam wcześniej zarezerwowany bilet powrotny - powiedziała Dworska w rozmowie z PAP z lotniska Charlottesville w Wirginii, gdzie czekała w piątek na połączenie do Chicago.
"W Palm Beach było spokojnie - powiedziała Dworska - ale korki na drogach, kolejki w sklepach i przed stacjami benzynowymi były sygnałami, że Irma już nadchodzi; taka cisza przed burzą".