Europejczycy oburzeni planami radykalnego zaostrzenia przepisów imigracyjnych
Dokument, do którego dotarli dziennikarze "Guardiana", został przygotowany przez urzędników podlegających bezpośrednio premier May, z pominięciem odpowiedzialnej za imigrację szefowej MSW. Ruch ten doprowadził do podziałów w brytyjskim rządzie – donosi "The Times".
Minister Amber Rudd w trakcie wakacji przekonywała przedstawicieli biznesu, że nie planuje radykalnego zaostrzenia istniejących przepisów.
"Te plany, datowane na ubiegły miesiąc, doprowadziły do podziałów wewnątrz rządu i niezadowolenia w Whitehall (nazwa londyńskiej alei, przy której położone są najważniejsze ministerstwa — przyp.red.), a część ministrów, w tym Amber Rudd, próbuje złagodzić zapisy, które uważają za zbyt drakońskie" - napisano w "The Times".
Na publikację artykułu obywatele UE mieszkający w Zjednoczonym Królestwie zareagowali według “Guardiana” niedowierzaniem, strachem i rozdarciem. Po publikacji, kontaktowali się z redakcją zarówno specjaliści, jak i pracownicy niewykwalifikowani.
“Mówili, że czują się, jakby żyli teraz we wrogim środowisku, że utracili wiarę w to, iż rząd pozwoli im pozostać w kraju po Brexicie” - komentuje dziennik.
Alexandrine Kantor, francuska inżynier z Oxfordu przyznała, iż zaczyna żałować decyzji o przyjeździe na Wyspy. “Zawodowo był to dobry ruch, ale na poziomie osobistym – już nie. Gdybym wiedziała, że w przyszłości będę miała prawo do pobytu tylko na 3 lata, nie zdecydowałabym się na to” - wyznała.
51-letni holenderski lekarz rodzinny Sebastian Kalwij zastanawiał się z kolei, czy będzie mógł praktykować na Wyspach po Brexicie. “Po prostu nie wierzyłem w to, co czytam. Kolejny wysmażony na poczekaniu pomysł zdesperowanego zespołu ds. Brexitu” - denerwował się lekarz z 22-letnią praktyką.
Bułgarka Deni Stoqnova przyznała, że poczuła się w Wielkiej Brytanii niechciana.“To mnie zasmuca. Cały czas się boję, że jako kasjerka będę zaklasyfikowana przez brytyjski rząd jako niewykwalifikowany imigrant. Nikt się z nami nie liczy” - żaliła się kobieta, z wykształcenia finansistka.
Inni czytelnicy mówili o “nieprzyjaznym środowisku” i obawach przed deportacją.
Także użytkownicy portalu Londynek.net przesyłają na adres redakcji szereg zapytań związanych z nowymi doniesieniami z Home Office - trudno bowiem zrozumieć nagłą zmianę podejścia brytyjskiego rządu do rezydentur, które po Brexicie mają "nie być ważne". Jak twierdzą doradcy imigracyjni, zapytani o to przez Londynek.net, w czasie, gdy negocjacje z Unią Europejską wciąż trwają, nic nie jest pewne i jedyne, co można doradzić Polakom, którzy jeszcze nie mają stałej rezydentury, to zbieranie wszelkich dokumentów potwierdzających swój legalny pobyt w UK (payslipy, rachunki za media, wyciągi z kont bankowych, korespondencja z urzędami itp.).