Członkowie brytyjskiego parlamentu wzywają do legalizacji marihuany
W grupie znalazł się również były wicepremier Wielkiej Brytanii Nick Clegg, który podkreślił, że rząd powinien "pójść za przykładem USA".
Posłów poparł m.in. wpływowy Adam Smith Institute czy Volteface. Obie organizacje zwróciły uwagę, że brytyjska polityka narkotykowa opiera się na "średniowiecznych metodach", które w żaden sposób nie przyczyniły się do ograniczenia produkcji, handlu czy spożycia substancji odurzających. Specjaliści ocenili, że rozwiązania prawne, które obowiązują obecnie, podsycają dodatkowo problemy związane z handlem niedozwolonymi substancjami - chodzi m.in. o porachunki gangów czy korupcję.
Z ekonomicznego punktu widzenia rynek legalnej marihuany na Wyspach mógłby być warty nawet £6,8 miliarda rocznie. To z kolei przełożyłoby się na przeszło miliard funtów podatku, który trafiłby do brytyjskiego skarbu.
Posłowie zwracają również uwagę, że spadłaby liczba osób przebywających w więzieniach za przestępstwa powiązane z marihuaną. Obecnie w całej Anglii i Walii jest ich prawie 1,5 tysiąca, co kosztuje podatników £50 milionów rocznie.
"Brytyjscy politycy muszą otworzyć oczy i zobaczyć, co dzieje się na całym świecie. Prohibicja powoli zanika i zostaje zastępowana sensownymi i przemyślanymi regulacjami" - ocenił Clegg.
"To czas, abyśmy zalegalizowali marihuanę. Jedynym miejscem, z którego można pozyskać ją obecnie, to niebezpieczne grupy przestępcze, które sprzedają również tzw. twarde narkotyki. To co w tej chwili robimy, to oddajemy zwolenników konopi indyjskich w ręce ludzi, którzy sprzedają niebezpieczne substancje" - przekonuje z kolei członek Partii Konserwatywnej Peter Lilley.
"Jedyne, co zrobiła brytyjska, 45-letnia prohibicja, to jeszcze większe zużycie i większe szkody dla zdrowia" - podsumował z kolei laburzysta Paul Flynn.