Brytyjczyk groził podpaleniem domu "Polaków". Wini ich za utratę pracy
Patrick Moran zaatakował dom byłego kolegi z pracy Patrika Michalka w miniony czwartek o 8:30 rano. Mężczyzny oraz jego rodziny, która faktycznie pochodzi z Czech, nie było w tym czasie w mieszkaniu.
Według "Wigan Today”, o incydencie napastnik sam zawiadomił policję. Zaprowadził mundurowych na miejsce zdarzenia i oznajmił, że „Polish Pete”, jak go określił, powinien wrócić do swojego kraju.
"Utrzymywał, że nie jest rasistą, lecz cały czas w drodze do policyjnego vana robił uwagi pod adresem Polaków. Mundurowych poinformował, że zażywa leki i musi być zabrany do szpitala. Podczas przesłuchania groził, że jeśli trafi do więzienia, wróci i spali dom znienawidzonego byłego kolegi” - relacjonuje dziennik.
Według obrońcy Moran pracował przez 10 lat w Morrisons na terenie Astley (hr. Manchester). Twierdził, że tam upatrzył sobie go „gang pracowników z Europy Wschodniej”. To było przyczyną, dla której przestał przychodzić do pracy i w efekcie został zwolniony. Jako że nie był w stanie płacić czynszu, stracił dom i był zmuszony zamieszkać w hostelu, a potem wylądował na ulicy.
"Za wszystkie niepowodzenia winił kolegów z pracy. Stwierdził, że lepiej mu będzie w więzieniu niż na ulicy, dlatego zaatakował dom Czecha. Liczył, że akt ten sprawi, iż jego losem zainteresują się lokalne władze” - tłumaczył jego obrońca.
Moran został uznany za winnego zniszczenia mienia z pobudek rasistowskich oraz złamania zasad zwolnienia warunkowego po skazaniu za kradzież. Sąd wysłał go na 8 tygodni do więzienia.