Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Polski film oklaskiwany na nowojorskim festiwalu

Polski film oklaskiwany na nowojorskim festiwalu
Film pokazywany był na imprezie dwukrotnie. Widownia nagradzała go oklaskami. (Fot. moma.org/screenshot)
Prezentowany na nowojorskim festiwalu Nowi Reżyserzy/Nowe Filmy debiut fabularny Jana P. Matuszyńskiego Ostatnia rodzina spotkał się z żywym zainteresowaniem widowni.
Reklama
Reklama

"Nowi Reżyserzy/Nowe Filmy" (New Directors/New Films Festival) doczekał się w tym roku 46 edycji. Organizują go wspólnie dwie prestiżowe nowojorskie instytucje" Museum of Modern Art (MoMA) oraz Film Society of Lincoln Center. Pokazywali tam przed laty swoje filmy tacy nieznani wcześniej twórcy jak Pedro Almódovar, Christopher Nolan, czy Spike Lee.

Główny kurator MoMA Rajendra Roy podkreślił, że autentyczność jest w obecnych czasach nieuchwytną rzeczą, zwłaszcza w kinie. Bez niej ryzykuje się katastrofę.

"Wyselekcjonowani do tegorocznej edycji festiwalu twórcy dzielą wspólne przywiązanie do uczciwej osobistej wizji i rzetelności. Jesteśmy zaszczyceni, że ci artyści podzielą z naszymi odbiorcami w marcu tego roku swoją prawdziwą dawkę optymizmu wobec sztuki filmu" - dodał kurator.

Zdzisław Beksiński na Placu św. Jana w Sanoku obok siedziby Muzeum Historycznego (6 maja 1991). (Fot. Wikipedia)

Organizatorzy festiwalu portretują "Ostatnią rodzinę" jako opowieść o surrealistycznym artyście Zdzisławie Beksińskim, znanym z pełnych niepokoju postapokaliptycznych obrazów oraz o jego rodzinie. Debiut Matuszyńskiego, dodają, przedstawia życie rodzinne Beksińskiego, jako barwne, bogate w doświadczenia na krawędzi śmierci i pełne dramatycznych wybuchów. W filmie są też genialne dzieła artysty.

Podczas sobotniej projekcji reżyser mówił m.in. o kulisach powstawania "Ostatniej rodziny", poczynając od pracy nad scenariuszem Roberto Bolesto, gromadzeniu materiałów archiwalnych, długim procesie kompletowania obsady, kontaktach z ludźmi znającymi Beksińskich itp.

Odpowiadając na pytania widzów polski filmowiec opisywał pracę z aktorami, komplementował ich wkład w efekt końcowy, a nawet wyjaśniał poszczególne sceny. Mówił też o niemal dokumentalnym podejściu do przedstawianej rzeczywistości, dbałości o autentyzm i wrażliwości na prawdę. Jak przekonywał, nie starał się o zarysowanie tła historycznego czy społeczny komentarz, lecz koncentrował się na rodzinie, choć Bolesto wychodzi daleko poza ramy filmu biograficznego.

"Największym wyzwaniem było dla mnie znalezienie odpowiedniego producenta. To się na szczęście stało dosyć szybko, ale od samego początku wiedziałem, że muszę mieć partnera, który od początku będzie zaangażowany w ten projekt równie mocno jak ja. Miałem szczęście, że trafiłem na Leszka Bodzaka i Anetę Hickinbotham. Odkąd weszli w projekt, wszystko było w pewnym sensie prostsze, bo miałem z kim gadać, a nasza filozofia robienia kina była zbieżna" - przekazał Matuszyński.

"Bohaterem filmu jest cała rodzina. Determinowało to bardzo dużo wyborów odnośnie m.in. sposobu realizacji i prowadzenia aktorów" - wskazał.

Grafika komputerowa bez tytułu, 2000-2005. (Fot. Wikipedia)

Reżyser tłumaczył, że dysponował materiałem na trzy fantastyczne role, czego można było zepsuć. Szukał tworzywa, które byłby wyzwaniem na każdym polu. Od strony technicznej złożone było np. odtworzenie osiedla, w którym mieszkali Beksińscy. Ponieważ film składa się z długich ujęć, wiązało się to z koronkową, wielomiesięczną pracą.

Zapytany, co było dla niego najważniejsze w opisywanej historii, Matuszyński odmówił jednoznacznej odpowiedzi.

"Nie uważam, że robienie kina polega, aby wyrazić jedną konkretną myśl, lecz na poruszaniu wielu strun. Zdaję się na interpretację widzów. Mam do nich szacunek i nie chcę im odbierać wolności wyboru. Myślę, że jest to także bliskie historii tej konkretnej rodziny. Oni przez wiele lat się mierzyli, i dalej się mierzą, z różnego rodzaju stereotypami, które po bliższym wejściu w tę historię okazują się kompletnie złym założeniem" - argumentował.

W pół roku po premierze twórca był zadowolony z przyjęcia filmu przez zagraniczną widownię. Jego zdaniem, "Ostatnia rodzina" podoba się w różnych krajach z wielu powodów. Nie tylko dlatego, że są ciekawe role. Kluczowe było dla niego, aby nie robić biografii o malarzu, lecz skoncentrować się na historii rodziny.

Reżyser uznał pokaz na w Nowym Jorku, na ważnym festiwalu dla debiutantów w MoMA i Lincoln Center, za duże wyróżnienie.

Prezentacja filmu możliwa była dzięki współpracy z Instytutem Kultury Polskiej w Nowym Jorku.

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 24.04.2024
GBP 5.0220 złEUR 4.3177 złUSD 4.0417 złCHF 4.4202 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama