Polacy boją się owoców morza?!
Restaurator Paweł Kowalski zauważa, że gdy owoce morza zaczęły częściej pojawiać się w naszym kraju, Polacy początkowo jeszcze się ich bali. Jego zdaniem, po tym początkowym nieprzygotowaniu, teraz otwiera się coraz więcej restauracji serwujących tego typu produkty.
Ponadto, Polacy boją się zatrucia surowym jedzeniem. Obawa wynika być może z faktu, że nie we wszystkich sklepach te produkty są dobrej jakości, bądź transport z miejsca połowu nie jest odpowiednio zabezpieczony. Restauracje natomiast zaopatrują się w miejscach sprawdzonych, ponieważ nie mogłyby sobie pozwolić na utratę klientów z powodu zatruć.
"Polacy, w moim odczuciu, bardziej lubią wszystko, co się wiąże z gotowanymi produktami, czyli bardziej krewetki, homary, kraby, mule gotowane" - zauważa Kowalski i wskazuje, że polscy goście restauracji obawiają się produktów świeżych, serwowanych na surowo, takich jak ostrygi, ślimaki morskie czy małże.
Jego zdaniem, ta niechęć jest bezpodstawna. "Świeże produkty są na pewno testowane 55 razy przez profesjonalistów" - podkreśla. Dodaje też, że są metody, aby bez próbowania sprawdzić, czy dany produkt nadaje się do konsumpcji, czy nie. "Na pewno nie trzeba się tego bać" - uspokaja.
Drugim czynnikiem zniechęcającym Polaków do częstego jedzenia owoców morza z pewnością jest cena. Jak mówi Kowalski, sześć przepysznych ostryg numer 2, czyli dużych sztuk, można w restauracji zjeść za 36 zł, co - jego zdaniem - jest rewelacyjną propozycją. "Nie mogę obiecywać, że homar będzie tani, bo to generalnie nie jest tani produkt" - zauważa, argumentując, że produkty świeże, surowe, są bardzo szlachetne - zarówno pod względem wartości, jak i smaku.