Moc (oldschoolowych) fotografii
Pojawiły się w latach 70. w najbardziej ruchliwych punktach wielkich miast. Początkowo traktowane z podejrzliwością: co tam panie się wyrabia, za tymi kotarkami? A za kotarkami rzeczywiście się wyrabiało...
Oto przechodził obok automatu chłopak i dziewczyna. "Zróbmy sobie foto" - proponował chłopak. Dziewczyny - sentymentalne - zgadzały się. Wystarczyło wrzucić 5, czy 10 złotych i po chwili otrzymywało się pasek z kilkoma zdjęciami, np. namiętnego, czy nieśmiałego, całusa. Zdjęcia były czarno-białe i zostawały na pamiątkę.
Te oldschoolowe foty miały tą przewagę na selfies, że nie można ich było wrzucić do sieci, aby skompromitować dawną kochankę. Można je było za to nosić w portfelu i chwalić się przed znajomymi.
Oczywiście automaty zniknęły, po upowszechnieniu się telefonów komórkowych, dzięki którym zdjęcia można robić zawsze i wszędzie. I nagle - powrót!
Czy to z nostalgii, czy też nowości dla młodego pokolenia, które nie znało tych zabaw, automaty do "samo zdjęć" powróciły. I znowu cieszą się wzięciem. Nie wiadomo na jak długo, ale póki co "dinozaury" też mogą skorzystać, robiąc sobie oldschoolowe selfies, z odschoolową narzeczoną... A może jednak pozostać przy wspomnieniach...?