Po 7 latach wraca pani z nowym singlem. Dlaczego kazała pani czekać na niego swoim fanom tak długo?

Kasia Kowalska: - Siódemka jest magiczną cyfrą, ponoć ludzie zmieniają się co siedem lat. Jeśli tak jest, to ja singlem "Aya" właśnie wchodzę w nowy cykl swojego życia. Na tę 7-letnią przerwę w życiorysie zawodowym zbiegło się wiele spraw, ale przede wszystkim mają tu znaczenie narodziny mojego syna, dla którego celowo odeszłam na bok, by móc poświęcić mu całą uwagę. Zmieniło mnie to na tyle, że w pewnym momencie nie chciałam znów nagrywać smutnych piosenek, co dla mnie samej okazało się przełomem. Chciałam wpuścić więcej światła do swojej muzyki. Czuję, że się udało.

Jaki będzie ten singiel? O czym jest ta piosenka? Jak powstawała? Co było inspiracją do jej stworzenia?

- Inspiracją stały się na pewno podróże po Ameryce Południowej i kontakty z plemionami Indian, którzy żyją z dala od naszej cywilizacji od setek lat. Podróże w takie miejsca miały dla mnie wymiar duchowy. Medycyna lasów Amazonii czy Brazylii zmieniła moje podejście do samej siebie. Singiel "Aya" jest próbą afirmacji życia, wysyłaniem dobrej energii i uznaniem miłości jako jedynego lekarstwa, którego tak naprawdę wszystkim nam trzeba. Jednym słowem - dosyć spora zmiana jak na mnie.

Czy ten singiel to zwiastun nowej płyty?

- Podróże i kontakty z Indianami nauczyły mnie jednego - wszystko w swoim czasie. Będę więc tajemnicza i podeprę się tą mądrą maksymą. Jedno mogę zdradzić - "Aya" to dopiero początek.

Czy zamierza pani na dobre wrócić na polski rynek muzyczny? Planuje pani jakieś koncerty?

- Tu akurat mogę złożyć zapewnienie - będę pojawiała się teraz częściej. Obiecuję i proszę trzymać kciuki za przekaz i muzykę mojego najnowszego utworu "Aya" - ma wiele znaczeń.