Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Premier osaczony przez własną partię

Premier osaczony przez własną partię
Theresa May i Boris Johnson - kto teraz będzie rozdawał karty?... (Fot. Getty Images)
Źle się dzieje w państwie brytyjskim...
Reklama
Reklama

Służba zdrowia jest w permanentnym stanie kryzysu. Ordynatorzy szpitalni i doktorzy wysyłają otwarte listy, domagając się nowych inwestycji. Brakuje funduszy na utrzymanie wielu domόw starcόw. Nadchodzi dodatkowy kryzys przy fundowaniu państwowych emerytur przy rosnącej ilości osόb w wieku emerytalnym.

Rośnie liczba osόb bezdomnych, a wiele rodzin skazanych jest na przebywanie wieloletnie w hostelach bez własnego stałego dachu nad głową. A do tego wzrasta zadłużenie państwa i zadłużenie dużej proporcji społeczeństwa. Większość osόb młodych nie stać będzie na kupno własnego mieszkania kiedykolwiek w swoim życiu.

Zbankrutowała firma Carillion, druga największa firma budowlana, ktόra zatrudniała prawie 40 000 osόb, mimo że była szczegόlnie faworyzowana przez rząd przy strategicznych projektach. Rośnie dramatycznie ilość napadόw na ulicach brytyjskich miast przy użyciu broni palnej czy noży. Służby bezpieczeństwa grożą, że mogą nastąpić dalsze zamachy ze strony fanatykόw islamskich. Były szef sztabu armii twierdzi, że brytyjskie siły zbrojne nie będą w stanie sprostać prowokacyjnemu atakowi ze stron wojsk rosyjskich. Wisi nad społeczeństwem poczucie klęski i obawy o przyszłość.

No i do tego doszedł caly problem Brexitu, narzucony krajowi przez słabo poinformowany elektorat w referendum, ktόry opętał kraj jak huragan i przed ktόrym nawet wybitniejsi zwolennicy pozostania w Unii ugięli się zgadzając na jakąś formę odejścia. Brexit ostatecznie pogłębił już długo istniejące i głęboko zakorzenione podziały zarόwno w społeczeństwie, jak i w rządzącej partii konserwatywnej.

Konserwatyści uważają, że Wielka Brytania potrzebuje rządu, ktόry będzie mόgł z wizją i odwagą podjąć walkę z powyższymi problemami, wykazując że się odbił wreszcie od zestarzałej już polityki stałego zaciskania pasa. Lecz wiedzą, że większość potencjalnych wyborcόw poniżej wieku 40 lat, zdecydowanie szuka radykalniejszego rozwiązania. Według sondaży, mogą nawet się godzić na zwiększone opodatkowanie dla służby zdrowia, przymusowe wykupienie tysiąca pustych mieszkań, zwiększone zadłużenie państwa i przejęcie administracji kolei i usług energetycznych przez państwo. To właśnie oferuje społeczeństwu szef opozycji Corbyn. Dla Torysόw jest to nie do przyjęcia. Potrzebują więc innego rozwiązania, ktόrego może im tylko dostarczyć jakaś charyzmatyczna osoba na czele rządu. A jak nie jest stanie odegrać tą rolę obecny lider, to trzeba będzie znaleźć innego.

Nie jest prawdą, że Pani Theresa May nie miała wizji. Przekazała społeczeństwu i partii swoją wizję, gdy obejmowała funkcję premiera po odejściu Camerona. Określiła wynik referendum jako “cichą rewolucję” osόb pokrzywdzonych przez όwczesną politykę gospodarczą. Na pierwszym zjeździe swojej partii w październiku 2016 mόwiła, że jest obowiązkiem rządu interweniować w gospodarce kiedy system jest niewydajny, na przykład w budowaniu wystarczającej ilości mieszkań, czy w modernizowaniu internetu, czy kontrolowaniu cen dostarczycieli energii (gdy to samo proponował 3 lata wcześniej przywόdca Labour, Ed Miliband, Torysi okrzyknęli go “marksistą”).

Mόwiła o potrzebie wyciągnięcia pomocnej ręki, aby zapobiec “palącej niesprawiedliwości” wobec mniejszości narodowych i białych rodzin robotniczych, ktόre powinne mieć to samo prawo do postępu społecznego co mają klasy średnie. Twierdziła, że nie można tylko polegać na wierze w “indywidualizm i własną korzyść”. Trudno traktować te poglądy jako ortodoksyjne konserwatywne myślenie, ktόre normalnie jest oparte na ograniczeniu roli rządu w gospodarce rynkowej. Lecz nie mając wόwczas alternatywnego wyboru Partia Konserwatywna musiała przełknać tę wizję tzw. “Great Meritocracy”. A społeczeństwu brytyjskiemu ta spokojna progresywna wizja nawet spodobała się. Wewnątrz Partii Pracy wrzała wόwczas wewnętrzna wojna o władzę między Corbynem a bardziej umiarkowanymi posłami, więc innej alternatywy nie było.

Poza tym społeczeństwo przeżywało jeszcze szok dezorientacji po własnej decyzji w referendum unijnym i czuło się bardziej bezpieczne pod ogόlnikowym hasłem Pani May, że “Brexit to Brexit”. W ten sposόb, jako dotychczasowy zwolennik pozostania w Unii, Theresa May chciała rόwnież zdobyć zaufanie tej części elektoratu, ktόre głosowało za Brexitem. Na skutek tego zwrotu kierunku musiała wiecznie oglądać się za siebie, aby upewnić się, że wciąż posiada poparcie tych najbardziej zagorzałych Brexitowcόw w Partii Konserwatywnej. Musiała przemawiać z tak samym żarem jak oni.

Wobec tego jej postawa wobec Unii nie była kwestią stałego przekonania, a raczej pozowania, aby utrzymać konsensus wewnątrz swojej skłόconej partii i skłόconego rządu. Na zewnątrz odgrywała rolę żelaznej damy walczącej zażarcie o suwerenność polityczną i prawną, a wewnątrz musiała się słaniać przed ciosami to jednej strony, a to drugiej. To bardzo utrudniało jej w utrzymaniu poparcia skłόconego gabinetu w czasie przewlekłych negocjacji z Unią.

Jej oryginalna wizja nie przetrwała wyborόw w ubiegłym roku. Okazała się za mało przekonywaująca i jako kandydat, i jako premier. A wynik tak osłabił jej partię i ją samą, że nie miała już szansy narzucić swojej woli inaczej niż przez apelowanie o lojalność wobec niej w czasie burzliwych sporόw i znaczących trosk, ktόre ją otaczały. Dotychczas każda decyzja jej rządu uzależnia się od unikania podziałόw i szukania konsensusu osόb, ktόre mają jaskrawo odmienne poglądy, a najbardziej dotyczyło to kwestii odejścia od Europy.

Od maja ubiegłego roku jej rząd błąka się od jednego kryzysu do drugiego, podejmując decyzję w ostatniej chwili i nie dając jej możliwości oddechu, aby stworzyć nową jasną wizję dla swojego premierostwa. Mimo stałych upokorzeń wciąż uporczywie trzyma w ręku ster, udając gdy ją opluwają że to tylko deszcz. A jej głόwni ministrowie wciąż bezkarnie prowadzą własną politykę opartą na oświadczeniach prasowych czy na wypowiedziach w parlamencie, ktόre rząd musi wciąż wyjaśniać komentarzem czy wręcz korygować. Torysi są już zmęczeni tym sposobem rządzenia państwem i wiedzą, że każdy nowy krok w kierunku niezgody wzmacnia tylko szanse ewentualnej utraty poparcia w parlamencie, wywołania nowych wyborόw i ewentualnego zwycięstwa dla Corbyna.

Lecz jak tu doprowadzić do rezygnacji nieszczęsnej Pani Premier bez wywołania tej wojny domowej, ktόra mogłaby ewentualnie zniszczyć ich partię? Szczegόlnie kiedy nie ma odpowiedniego kandydata, który mόgłby ją zastąpić? Oczywiście każdy poseł ma swojego kandydata. Zamachowcy już ostrzą noże. Już znaczna grupa posłόw złożyła wniosek do Sir Graham Brady, prezesa komisji odgrywającej rolę rady klubu parlamentarnego konserwatystόw (tzw. komitet roku 1922). Ale poza samym prezesem tej rady nikt nie wie ile podpisόw już złożono. Jedynie wiadomo tylko, że ta liczba będzie ujawniona, gdy przekroczy statutowy prόg 48 posłόw, wystarczający aby wywołać nową elekcję na lidera.

Teoretycznie największe szanse mogliby mieć ministrowie spraw wewnętrznych Amber Rudd i spraw zagranicznych Boris Johnson. Pierwsza, dotychczas lojalna wobec Theresy May, reprezentuje głos tych posłόw, ktόrzy chcą uzyskać “miękki” Brexit, czyli przynależność do ograniczonej strefy bezcłowej z Unią - ale z możliwością załatwienia oddzielnych umόw handlowych pozaunijnych.

Natomiast Boris Johnson, stronnik twardego Brexitu, wykazuje ciągłe prόby zaszantażowania Theresy May przez publiczne deklaracje poprzedające kolejne spotkania gabinetu, gdzie stara się narzucić swoją własną wersję odejścia. Chce, aby Wielka Brytania miała zapewnioną wolną rekę do innych umόw międzynarodowych i pełne uniezależnienie się od Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, nawet jeżeli to oznacza wprowadzenie cła na towary brytyjskie i europejskie. Johnson aż kipi otymizmem, a w przeszłości wykazał, że jest osobą mającą poparcie też wśrόd elektoratu Labour, gdy był burmistzem Londynu. Jako czołowy zwolennik Brexitu może wykazać dużą elastyczność, jak na przykład przy poparciu praw obywateli unijnych, bo nie boi się Brexitowskiego zaplecza. Ale rόwnież jest bezgranicznym oportunistą, do ktόrego wielu politykόw nie miałoby już zaufania.

Wśrόd innych kandydatόw jest jeszcze skrajnie prawicowy młody “twardy” Brexitowiec, Jacob Rees-Mogg, ktόry oskarża pracownikόw w ministerstwie finansόw o okłamywanie społeczeństwa swoimi negatywnymi prognozami; ambitny nowo mianowany minister obrony, Gavin Williamson, ktόry walczy o zwiększenie uszczuplonego budżetu na brytyjskie siły zbrojne, i rezolutna pro-unijna szefowa szkockich konserwatystόw, Ruth Davidson, ktόrej głόwnym mankamentem obecnie jest jej brak mandatu poselskiego w parlamencie w Westminster. A na tym nie kończy się wcale lista potencjalnych kandydatόw, z ktόrych każdy reprezentuje inną wizję i inną opcję polityczną w sprawie negocjacji z UE.

W tym tygodniu, pod nowym naciskiem negocjatorόw unijnych i organizacji przemysłowych, rząd musi wreszcie określić, w ktόrym kierunku idzie. Nie może już być jakiegoś komromisu pisanego na wodzie. Czy Wielka Brytania pozostaje w unii celnej lub podobnej strukturze, czy odcina się od bezcłowego handlu z krajami Unii? Jeżeli na zebraniu gabinetu w tym tygodniu Theresa May nie będzie mogła wreszcie podjąć tej decyzji, musi zrobić to ktoś inny. Albo nowy lider, albo parlament.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.81 / 16

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 28.03.2024
GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama