Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Bangbao Fishing Village: Świetne miejsce na półtora dnia wycieczki - ale nie więcej!

Bangbao Fishing Village: Świetne miejsce na półtora dnia wycieczki - ale nie więcej!
Po kilku dniach spędzonych na Lonely Beach w doborowym towarzystwie słońca, palm i mango, postanowiłam przenieść się i poznać inną część wyspy. Wybór padł na Bangbao Fishing Village: wcale nie tak dawno, malutką i pełną uroku osadę rybacką.
Reklama
Reklama

A dziś? No cóż, czasy się zmieniają… Osada nie jest już malutka, bo z każdym rokiem się rozrasta. Nie jest pełna uroku, bo jeśli chodzi o sprzedawaną na tamtejszych stoiskach tandetę, śmiało może rywalizować o berło króla kiczu z deptakiem w Mielnie. A większość stateczków rybackich przerobiono na potrzeby szkół nurkowania… Niemniej, warto tu przyjechać – na półtora dnia, ale nie więcej!

Warto tu przyjechać dla pięknych, obejmujących całą zatokę widoków. Dla zobaczenia, jak wyglądają domki wybudowane na palach, z podłogami zawieszonymi metr lub dwa nad taflą morza. Warto spędzić pół dnia na miejscowej plaży, chłonąc tutejszy spokój i ciszę. A wieczorem przejść się do klimatycznego baru reggae, który jest taki, jak całe Bangbao: trochę brudny i tandetny, ale kolorowy i totalnie wyluzowany.

Poranek warto rozpocząć od wizyty w wiosce na palach: pospacerować wokół domków i przyjrzeć się tym śmiałym konstrukcjom. One tylko wyglądają na prowizoryczne.

Bangbao Fishing Village

Cała wioska rozrasta się wzdłuż głównego molo. Kilka lat temu molo to jeszcze ponoć cieszyło oko. Najpierw jednak jeden po drugim zaczęły pojawiać się sklepy dla turystów, by następnie całą, 350-metrową konstrukcję przykryć dachem, tworząc klaustrofobiczny tunel.

Sklepy, które się tam znajdują, oferują dokładnie te same tandetne przedmioty, co wszystkie sklepy tego rodzaju – nie tylko na całej Koh Chang, ba, w całej Tajlandii! Nie wiem więc, kto sobie wymyślił, że turyści kupią je właśnie na Bangbao. W każdym razie, każdy chętny może się tu zaopatrzyć m.in. w muszle z kiczowatymi ornamentami, obrazki przedstawiające Buddę, klapki we wszystkich odcieniach tęczy czy T-shirt z napisem "Thailand”.

Jest tu też kilka restauracyjek i stoisk ze street foodem, jednak nie mogę nic polecić, ponieważ nic z nich nie jadłam. Bałam się... (Tak na serio, to wolałam świeże owoce ze stoiska przed wejściem na molo).

Warto jednak przebrnąć przez te 350 metrów estetycznej katastrofy, bo na końcu molo znajduje się piękna przystań. To właśnie stąd wyrusza zdecydowana większość wycieczek nurkowych i snorkelingowych organizowanych na Koh Chang. W bliskim sąsiedztwie swoje siedziby ma kilka większych szkół nurkowania. 

Ups, tu chyba coś poszło nie tak…

Bangbao Beach

Całkiem niedaleko Bangbao Fishing Village, bo około jednego kilometra dalej, znajduje się plaża – Bangbao Beach, nazywana również Klong Kloi Beach. Jest całkiem popularna jako cel jednodniowych wycieczek na skuterach, dlatego w sezonie może być na niej całkiem tłoczno. Pierwsze bary i restauracje na tej plaży otworzono zaledwie w 2007 roku!  Dawno? Niedawno? Tak czy inaczej, mieszkańcy nie próżnowali i dziś plaża pełna jest nie tylko punktów gastronomicznych, ale również salonów masażu, bungalowów i hotelików.

Plaża ma trochę bohemiczny klimat, który mam nadzieję, udało mi się uchwycić na poniższych zdjęciach.

Klimat rasta!

Na dobre zakończenie dnia polecam odwiedzić jeden z kilku miejscowych barów reggae. Na przykład Rasta Bar, w którym spróbowałam pysznego szejka z marakui i równie pyszne wegetariańskie sajgonki, ale podejrzewam, że sprzedają tam też inne „specjały”. W każdym razie z baru roztacza się piękny widok na całą zatokę.

100% Rasta!
Rasta Bar – polecam!
Widok z Rasta Baru za dnia…
…I późnym wieczorem.

Jak widzicie, jest to idealne miejsce na jednodniową wycieczkę, np. skuterem z Lonely Beach. Jeśli jednak chcecie tu spędzić nieco więcej czasu (powiedzmy półtora dnia – ale nie więcej!). Przydałby się jakiś nocleg. I tu Was rozczaruję – tak jak mnie rozczarował hostel, w którym zatrzymałam się aż na trzy noce: Asia Backpackers Hostel. Niestety, nie mogę go polecić. Cena była co prawda ok – 221 bht, czyli ok. 23,50 zł za nocleg w pokoju czteroosobowym, ale już sam ten pokój… Do plusów zaliczam, że była gorąca woda pod prysznicem i miła obsługa. Z minusów wymienię niezbyt przyjemny zapach wilgoci w pokoju i wędrujące po ścianach, a czasem i po pościeli, rzędy mrówek. Dlatego jeśli ktoś z Was chce już spędzić na Bangbao półtora dnia (ale nie więcej, rzecz jasna :P) to poradziłabym rozejrzenie się za inną miejscówką do spania.

Bangbao z pewnością spodoba się tym, którzy cenią ciszę i spokój w wyluzowanych, bohemicznych warunkach. (Bo w pięciogwiazdkowych resortach też jest cisza i spokój, ale jednak w trochę innym stylu). Kto wie, ile taki stan jeszce potrwa – w kwietniu 2017 roku ogłoszono, że ruszy nowe połączenie promowe, z Sattahip – niedaleko Pattaya do Bangbao. (Na razie jednak nic w tej kwestii się ruszyło.)

Natomiast wszystkich miłośników prawdziwej ciszy i niezmąconego niczym spokoju zapraszam w następnym wpisie na KONIEC ŚWIATA. To znaczy, na dziki wschód wyspy Koh Chang.

Autor zdjęć: Magdalena Jeż

www.upandhere.rocks – czyli Polka w podróży solo po Azji Południowo-Wschodniej. Opisy, zdjęcia, przydatne informacje, ciekawostki. Zapraszamy na bloga.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.29 / 7

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.03.2024
GBP 5.0343 złEUR 4.3086 złUSD 3.9528 złCHF 4.4711 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama