Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Ateny - co warto zobaczyć? Jeden dzień i 30 km spaceru!

Ateny - co warto zobaczyć? Jeden dzień i 30 km spaceru!
Ateny w pełnym słońcu (Fot. Magdalena Jeż)
Minął Sylwester i Nowy Rok. Pożegnałam się z przyjaciółmi i wyjechałam z Londynu. Odwiedziłam koleżanki we Wrocławiu, spędziłam kilka dni w domu - a wszystko to zleciało tak błyskawicznie, że ani się zorientowałam, a już stałam na peronie czekając na pociąg do Katowic.
Reklama
Reklama

Stamtąd miałam pierwszy, rozpisany w projekcie podróżniczym South East Asia Stars! lot. Nie, jeszcze nie bezpośrednio do Azji. Po drodze czekała mnie krótka wizyta w mieście pełnym antycznej historii, słońca i drzew oliwnych – Atenach!

Akropol (Fot. Magdalena Jeż)

To właśnie z Aten leciałam do Singapuru. (Bezpośrednie połączenia w dobrej cenie oferuje linia Scoot).

Postanowiłam przylecieć dwa dni wcześniej, aby móc jeszcze zwiedzić nieco Ateny.

Do miasta przyjechałam w czwartek po południu. Lot do Singapuru miałam w sobotę rano. Całonocna przeprawa PKP do Katowic i czekanie na lotnisku nieźle mnie wymęczyły, dlatego czwartkowy wieczór spędziłam odpoczywając w mieszkaniu mojego ateńskiego hosta, Ugura (Airbnb). Na zwiedzanie Aten miałam więc piątek.

Gdy mój czas na zwiedzanie jest ograniczony, zawsze staram się, aby był spędzony jak najbardziej efektywnie.  Stosuję wtedy swoje dwie standardowe, wielokrotnie przetestowane (m.in. podczas pierwszej wizyty w Barcelonie) zasady:

No dobra. Wcale nie było tak wcześnie rano. Kościelny zegar prawdę Ci powie! Była 8:45 (Fot. Magdalena Jeż)

Im wyżej, tym lepiej.
Przejść tyle, ile się da.

Czyli staram się wleźć na najwyższe punkty widokowe w mieście oraz przejść 30 km.

(30 km spaceru to długość idealna! W 30 kilometrów można zobaczyć naprawdę sporo. To też taka moja granica, po której coraz częściej zaczynam myśleć o jedzeniu, prysznicu i piżamie).

Wyspałam się więc porządnie, z samego rana wyszłam na balkon popatrzeć na kościół (usytuowany idealnie po przeciwnej stronie ulicy), po czym raźnym krokiem ruszyłam na zwiedzanie stolicy Grecji!

Te raźne kroki w pierwszej kolejności skierowałam na wzgórze Filopapposa. Nie dość, że to super dobry punkt widokowy na położony po sąsiedzku Akropol, jak i całe miasto, to jeszcze jest to miejsce najstarszego odkrytego osadnictwa neolitycznego. Na jego szczycie znajduje się pomnik Filopapposa, rzymskiego senatora i konsula. Wejście na wzgórze jest bezpłatne, a dojście na wierzchołek możliwe kilkoma ścieżkami.

Wszędzie dobrze, ale im wyżej, tym lepiej! (Fot. Magdalena Jeż)

Pogoda była piękna – idealna na jeden zaledwie, cienki sweterek z długim rękawem. No i w ostatnich miesiącach nie mogłam narzekać na nadmiar słońca, także dziś cieszyłam się każdym jego promieniem. 

Śródziemnomorski klimat zimą to jest to!

Wzgórze obeszłam z każdej chyba możliwej strony, nie pomijając okolic Akropolu oraz Narodowego Obserwatorium,

Następnie udałam się obejrzeć położone na obrzeżu tętniącego życiem placu Monastriaki ruiny biblioteki Hadriana – jeśli zwiedzanie ruin jakichś zabytków do mnie pasuje, to będą to właśnie ruiny bibliotek.

Wybudowane przez Cesarza Rzymskiego, Hadriana,w II w. n.e. biblioteka była swego czasu prawdziwą perłą miasta. 

Kolejne wzgórze – Areopagu (Fot. Magdalena Jeż)

Niestety, ruiny słabo zachowały się do naszych czasów. Szczególnie do pomieszczenia, w którym trzymano zwoje papirusów – ówczesne książki – dobrze pasuje powiedzenie „nie ostał się tam kamień na kamieniu”.

Myślę, że ruiny biblioteki Hadriana jednak warto zwiedzić – szczególnie od końca października do końca marca, gdy ceny do wielu historycznych miejscówek w Atenach są aż o 50% niższe od cen w sezonie. Np. wstęp do ruin biblioteki kosztował tylko 2 euro. Nie było to moje ostatnie spotkanie z Hadrianem tego dnia – ale o tym później! 

Tymczasem poprzez Plakę – historyczną część Aten, której zabytkowe budynki stoją często jeszcze na fundamentach pamiętających czasy starożytności przeszłam na Plac Syntagma, aby zobaczyć cogodzinną zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza obok gmachu Parlamentu. Poleciła mi ją obejrzeć koleżanka mówiąc, że niezłe ciacha z tych wartowników.

No i rzeczywiście może i niezłe ciacha, ale chyba żaden facet nie wygląda dobrze w butach z pomponikami!

Z Syntagmą sąsiaduje park oraz Ogrody Narodowe, który bardzo chciałam zobaczyć (jestem ogromną fanką ogrodów botanicznych. Na pewno lubię je bardziej niż zabytkowe budowle, choćby te staro-dawno-żytne). 

Niestety, ogrody były akurat na kilka dni zamknięte. Co za pech! Pochodziłam zatem trochę po parku, zahaczając o Zappeion – przepiękny budynek, który wykorzystany był podczas pierwszych nowożytnych Igrzysk Olimpijskich w 1896 roku jako główna hala do walk szermierczych, a obecnie urządzone jestw nim Centrum Wystawowo-Kongresowe.

Od Zappeionu przeszłam do Łuku Hadriana, po drodze mijając jeszcze monumentalne ruiny świątyni Zeusa Olimpijskiego w Atenach. 

Najlepiej zachowana, zachodnia strona biblioteki (Fot. Magdalena Jeż)

Spod świątyni Zeusa jest tylko rzut beretem do Stadionu Panateńskiego. Oczywiście nie mogłam tam nie zajrzeć. Stadion w całości jest wykonany z białego marmuru.

Naprzeciwko stadionu znajduje się apartamentowiec, w który wpatrywałam się jak urzeczona. Ależ zielono!

W tym momencie na liczniku aplikacji Endomondo miałam już jakieś 20 km. Postanowiłam więc zjeść szybko jakiś lunch w parku Alsos ( grecka bułeczka z serem + sok pomarańczowy) i wciąż pełna sił, ruszyć na wzgórze Lykavittos.

Wapienne wzgórze Lykavittos wznosi się na 300 m n.p.m – tyle wystarczy, by mieć wspaniały widok na panoramę całych Aten! Doskonale widać z niego także morze oraz otulajace Ateny góry. Dolną część wzgórza pokrywają sosny.

Wapienne wzgórze Lykavittos (Fot. Magdalena Jeż)

Wzgórze ma dwa wierzchołki – na pierwszym znajduje się amfiteatr, w którym występowali m.in. Bob Dylan, Scorpions, Moby czy Radiohead, a na drugim kapliczka św. Jerzego i restauracja,

Ze wzgórzem wiąże się oczywiście wiele legend. Jedna z nich mówi, że wzgórze to było schronieniem dla wilków – lycos po grecku to właśnie wilk.

Gdy zeszłam z wzgórza, miałam już jakieś 27 km, a zachód słońca zbliżał się nieuchronnie – dlatego pomyślałam, że to dobry moment, aby zawrócić do domu i porządnie odpocząć. 

Ateny w styczniu? Jak najbardziej! (Fot. Magdalena Jeż)

Jutro rano czekał mnie przecież lot do Singapuru!

Moja wielka azjatycka przygoda właśnie się zaczynała…

cdn...

www.upandhere.rocks – czyli Polka w podróży solo po Azji Południowo-Wschodniej. Opisy, zdjęcia, przydatne informacje, ciekawostki. Zapraszamy na bloga!

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.92 / 11

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.04.2024
GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama