"IO" podbija świat i czeka na Oscara!
![](https://assets.aws.londynek.net/images/jdnews/2251908/340045-202302091050-lg.jpg.webp?t=2)
Głównym bohaterem filmu "IO" (bo taki odgłos wydaje właśnie osiołek) jest zwierzę. Z reguły niewiele wiemy o tym gatunku - stereotypy każą nam myśleć o nim jak o wyjątkowym uparciuchu, a mięsożercy kojarzą go jedynie z salami. Nie ma w sobie takiej dostojności jak jego kuzyn koń, ani miękkich ruchów czy urody dzikich kotów. Dlaczego więc do wielkiego ekologicznego eseju - bo tak nazywany jest właśnie polski film-kandydat do Oscara - zatrudniono właśnie osła? I właściwie czemu ten film jest taki niezwykły?
O tym - i nie tylko - udało mi się porozmawiać z reżyserem Jerzym Skolimowskim i współautorką scenariusza, Ewą Piaskowską.
Podobno inspiracją do stworzenia filmu, w którym bohaterem jest osiołek, była dla Państwa francuska tragedia z 1966 roku "Na los szczęścia, Baltazarze" Roberta Bressona (tematem filmu są równolegle opowiadane historie dwojga istot: osiołka Baltazara oraz Marie – dziewczyny, dla której został niegdyś kupiony. Marie z czasem przeżywa coraz więcej życiowych tragedii, podobnie jak Baltazar, który dzielnie znosi okrutne traktowanie przez ludzi - przyp. red.). Jaki był stopień trudności podczas pisania scenariusza, pokazującego świat z perpektywy zwierzęcia?
Ewa Piaskowska: - Dotknęła pani bardzo ciekawej rzeczy, bo rzeczywiście mówi się o inspiracji Bressonem. Ale zmiana, której my chcieliśmy - i chyba z sukcesem udało nam się jej dokonać - jest fundamentalna. My tu nie opowiadamy o osiołku, który jest taką bezwolną, trącaną od lewa do prawa rzeczą, tylko upodmiotowiamy to zwierzę, dajemy mu pełną jaźń, sumienie, duszę, staramy się wejść w jego głowę - i na tym polega ta różnica. I to usprawiedliwia też sięgnięcie po tak wspaniałe dzieło jak "Balthazar".
![](https://assets.aws.londynek.net/images/jdnews/2251908/340049-202302091051-m.jpg.webp?t=1675939905?t=1675974901014)
Jerzy Skolimowski: - Nie jest też to do końca czerpane z "Balthazara", bo tam osiołek jest jedną z wielu postaci, a na pewno nie główną - i nie ma on wątków wiodących, stoi właściwie trochę z boku. Treścią filmu Bressona jest konflikt międzyludzki. My to odrzuciliśmy; nie obchodzą nas ludzie, którzy własciwie są statystami. To osioł jest postacią główną.
Ewa Piaskowska: - I na tym też polega fantastyczna zabawa i przygoda, jaką przeżyliśmy podczas realizacji tego filmu! Mamy aktora, z którym nie można się skomunikować; jest on dla nas tajemnicą, zagadką...
Dotarły jednak do mnie informacje, że pozwalali mu Państwo na pewne improwizacje i własną interpretację scenariusza?...
Ewa Piaskowska: - Tak, on był gwiazdą, z wszelkimi prawami przynależnymi gwieździe!
Jerzy Skolimowski: - Poza tym zawsze staraliśmy się być w trybie "stand-by". Jeżeli zaczęliśmy podejrzewać, że osiołek zamierza zrobić "coś swojego" i ma ochotę na przykład się przebiec, to kamera była gotowa, by biec za nim. Podobnie gdy zaczynał się drapać, otrzepywać itp., "łapaliśmy" wszystkie jego gesty i zachowania.
![](https://assets.aws.londynek.net/images/jdnews/2251908/340043-202302091049-m.jpg.webp?t=1675939793?t=1675967513698)
Ewa Piaskowska: - Prawdę mówiąc, 90% obcowania z osiołkiem to była jednak taka nieprzenikniona, nieruchoma "statyczność"...
Jerzy Skolimowski: - No tak, ale te jego oczy! Proszę zwrócić uwagę, że oczy osła są nieproporcjonalnie większe niż teoretycznie powinny być w stosunku do głowy. Dlatego jest w nich ta siła oddziaływania, głębia melancholii...
A jak się miewa obecnie gwiazda filmu "IO"?
Ewa Piaskowska: - Jest przeszczęśliwy! Mieszka w Nadarzynie i chyba już poczuł, że jest sławny, bo "Gazeta Wyborcza" poświęciła mu spory artykuł ("Osioł spod Warszawy walczy o Oscara" - przyp. red.). Naprawdę nazywa się "Takunio", choć początkowo powiedziano nam, że "Tako". Tymczasem chodzi o to, że gdy Polska przystępowała do Unii Europejskiej w 2004 roku, odbywał się jakiś festyn i jedną z atrakcji było nadanie "europejskiego" imienia osiołkowi. Nazwano go więc "Tak, Unio!"...
![](https://assets.aws.londynek.net/images/jdnews/2251908/340044-202302091050-m.jpg.webp?t=1675962625?t=1675967544671)
Jest taka scena w filmie - dość niepokojąca - gdy obserwujemy zmagania psa-robota. Dlaczego akurat taka - wydawałoby się, że niepowiązana z fabułą - wstawka?
Jerzy Skolimowski: - Proszę zwrócić uwagę, że ta scena pojawia się z ostrego cięcia po scenie pokazującej, jak chuligani rzucają się na osła z kijami baseballowymi.
Ewa Piaskowska: - Chcieliśmy uniknąć pokazywania drastycznych, krwawych scen, poza tym w życiu by nam nie przyszło do głowy, by skrzywdzić jakiekolwiek zwierzę na planie czy udawać nawet, że się je krzywdzi. Jesteśmy bardzo wyczuleni na przestrzeganie praw zwierząt, kochamy je i nie dopuścilibyśmy, by stawiać je w jakiejś dyskomfortowej sytuacji.
Jerzy Skolimowski: - Dlatego na planie "chuligani" walili kijami w takiego skórzanego gimnastycznego "konia". Ponadto chcieliśmy pokazać symboliczną walkę o życie, coś na wzór koszmaru sennego. To ujęcie plus muzyka naprowadza na tego rodzaju rozumienie tej sceny. Jest też dodatkowy aspekt - ale to już dla widzów wyrafinowanych, którzy doszukują się głębszych znaczeń. Bo czy nie jest przypadkiem tak, że kiedy już zabijemy wszystkie zwierzęta, to zostaną nam tylko te mechaniczne?...
![](https://assets.aws.londynek.net/images/jdnews/2251908/340047-202302091050-m.jpg.webp?t=1675939851?t=1675967560773)
"Ja tym filmem wiele z siebie wyrzuciłem. W imię prawdy wyrzuciłem ból" - powiedział Pan w jednym z wywiadów...
Jerzy Skolimowski: - Tak, bo to, co robimy ze zwierzętami, na co sobie ludzkość pozwala, to babarzyństwo nazywane przemysłową hodowlą zwierząt, jest karygodne. A przecież do wszystkich nas już docierają informacje na czym to polega, w jakich warunkach te zwierzęta przebywają, jak są traktowane, że nie mają życia, stoją poupychane w ciasnych boksach...
Ewa Piaskowska: - A druga rzecz to są fermy futerkowe - prawdziwe horrendum, które w Polsce jest jeszcze legalne...
Czy pomimo tego pesymistycznego przesłania pokazującego jak bardzo podporządkowaliśmy sobie naturę i wciąż zagarniamy ją dla swoich potrzeb, jest jakaś nadzieja dla ludzkości, jakiś pozytywny akcent?
Jerzy Skolimowski: - Pozytywnym akcentem jest to, że jako ludzkość ocknęliśmy się w sprawie klimatu, w sprawie ochrony zwierząt. Coraz więcej ludzi przechodzi na wegetarianizm czy weganizm i jest coraz większa świadomość tych wszystkich spraw, o których nasz film mówi.
Podczas kampanii promocyjnej filmu w USA, podczas której odbyliśmy ponad 100 spotkań z publicznością, wielokrotnie przyznawałem się widowni, że wraz z Ewą już podczas pisania scenariusza zaczęliśmy podświadomie ograniczać konsumpcję mięsa. Nie jesteśmy jeszcze wegetarianinami, co postrzegam jako rodzaj grzechu, ale zmierzamy w tym kierunku.
Serdecznie Państwa zachęcam do obejrzenia tego filmu i własnych przemyśleń, to nie będzie stracony czas!
Bardzo dziękuję Państwu za rozmowę i trzymamy kciuki za to, by "IO" - jako film nominowany do Oscara w kategorii "najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy" - zdobył tę nagrodę i rozpoczął tym samym wielką światową dyskusję na temat traktowania zwierząt i naszej planety.
Film można już oglądać w wybranych kinach w UK - w tym m.in. w BFI Southbank. Ponadto od 27 marca do 30 kwietnia br. retrospekcję filmów Jerzego Skolimowskiego można oglądać w BFI Southbank w ramach cyklu "OUTSIDERS AND EXILES: THE FILMS OF JERZY SKOLIMOWSKI", prezentowanego w partnerstwie z 21. Festiwalem Polskich Filmów Kinoteka.